Jak nie odkrywać Włoch, czyli instrukcja obsługi Italii
Jakiś czas
temu zapytałam Was, czytelników bloga, o czym chcielibyście poczytać. Jedna z
propozycji, które padły na Facebook’u to kilka rad na temat tego, jak docenić
piękną Italię. Temat jest bardzo dobry i myślę, że warto go poruszyć. Wielokrotnie
spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami na temat Włoch. Oczywiście, każdy
ma prawo do swojej opinii, ale po krótkiej dyskusji z takim niezadowolonym
turystą szybko okazywało się, że to wszystko wcale nie musiało się tak skończyć
i minione wakacje nie musiały być przykrym wspomnieniem. Sama mam kilka
sposobów na to, żeby odwiedzane miejsce mnie nie rozczarowało, lub jeśli już to
rozczarowało w jak najmniejszym stopniu. Dotyczy to nie tylko Włoch i można
zastosować je przed każdym, nawet krótkim wyjazdem.
1.
Przygotuj się
Wygląda i
brzmi banalnie, ale to podstawa. Zobaczyłam kiedyś, pod postem w jednej z
facebook’owych grup komentarz, w którym autor nie przebierał w słowach,
wypowiadając się o Neapolu. Padły sformułowania typu „dziadostwo” i kilka
innych ostrzejszych. Krótka dyskusja pokazała mi, że Pan nie miał zbyt dużego
pojęcia o Włoszech w ogóle. Przed każdym wyjazdem warto poczytać coś o mieście,
do którego się wybieramy. Nie tylko o kraju, ale potraktujmy to bardziej
szczegółowo. Italia to kraj, na który składa się 20 regionów tak różnych, że
jeśli dobrze znacie i uwielbiacie Rzym i okolice, nie znaczy, że w Neapolu też
poczujecie się tak samo dobrze. Dlatego dobrze trochę poszperać, poczytać. Dziś
w dobie Internetu naprawdę nietrudno znaleźć interesujące informacje. Ale
uwaga! Nie popadajmy w skrajności i przygotowujmy się rozsądnie. Warto wziąć
pod uwagę, że większość blogerów i podróżników opisuje swoje subiektywne
odczucia. Większość osób wraca zachwyconych Wenecją czy Toskanią, a mnie te
miejsca nie rzuciły na kolana.
Niech lektura
przedwyjazdowa będzie dla Was informacją, jakie wrażenie może wywrzeć na Was
miejsce, które planujecie odwiedzić, nie nastawiajcie się, że w Waszym
przypadku na pewno będzie tak samo.
2.
Nie
planuj
Pomyślicie
pewnie, że wypisuję głupoty. Najpierw każę się przygotowywać, a teraz radzę
jechać bez planu. To nie tak. Z doświadczenia wiem, że im bardziej szczegółowy
plan, tym trudniej go zrealizować. Sama po przestudiowaniu przewodników i przeszperaniu
Internetu, przygotowuję sobie wstępną
listę większych i mniejszych miast, które mnie zainteresowały. Zazwyczaj
na miejscu okazuje się, że plany trzeba nieco skorygować. Tak było podczas
ostatnich wakacji na Sycylii – nie miałam możliwości dostać się do Caltagirone,
więc odwiedziłam Acireale. Podobnie dwa lata temu w Toskanii – ze względu na
strajk kolejarzy nie udało mi się wybrać do Lukki i musiałam zorganizować sobie
dodatkowy dzień w Pizie, a Florencja okazała się tak interesująca, że zamiast
zaplanowanych wcześniej 3 dni poświęciłam aż 5 na odkrywanie jej zakamarków. Z
kolei zwiedzając wymarzone Civita di Bagnoregio, w drodze powrotnej
spontanicznie postanowiłam pospacerować uliczkami znanego mi już Orvieto i wtedy
właśnie miasteczko mnie oczarowało, co nie udało mu się za pierwszym razem.
Dlatego warto
mniej więcej spisać sobie co chce się zobaczyć i zostawić margines na jakieś
nieprzewidziane okoliczności 😉.
3.
Na miejscu – rozglądaj się
O co chodzi? O
to, że chcąc docenić miejsce, które się odwiedza, trzeba mieć oczy szeroko
otwarte. Chodzi tu nie tylko o
dostrzeganie uroków, niejednokrotnie głęboko ukrytych, ale także o Wasze
bezpieczeństwo, czy dobre samopoczucie.
Wielu turystów
narzeka na Katanię, mówiąc że to brudne,
szare miasto. Ale jakie ma być? Leży u stóp czynnego wulkanu, który
codziennie wypuszcza w powietrze olbrzymie ilości gazów i osiadającego wszędzie
pyłu. Inne opinie dotyczą zaśmieconych rzymskich ulic. Jakoś nikt nie weźmie
pod uwagę, że kosze na śmieci w najpopularniejszych miejscach stoją prawie
jeden na drugim, ale puste butelki czy papierki po kanapkach leżą i tak
pomiędzy nimi. Ze smutkiem zauważyłam,
że w większości sprawcami tego są właśnie turyści, którzy potem na te śmieci
narzekają.
Gdzie dobrze
zjeść? Tam, gdzie jadają Włosi. Miejcie nie tylko oczy, ale i uszy szeroko
otwarte i pod wpływem głodu nie siadajcie w ogródku pierwszej napotkanej
restauracji, do której zaprosi Was przemiły pan naganiacz. Rozejrzyjcie się
raczej dookoła i poszukajcie niepozornych drzwi, do których ustawia się kolejka
i nastawcie ucha, czy ludzie w niej stojący nie rozmawiają przypadkiem po
włosku. Tam zjecie dobrze i spróbujecie autentycznej lokalnej kuchni bez
nadwyrężania portfela.
Nadwyrężanie
portfela… Czytajcie menu i cenniki w barach. Ile naczytałam się opinii, że
Włosi to oszuści i naciągacze, bo
wystawili zawyżony rachunek i biedni turyści musieli zapłacić krocie za zwykłą kawę. A czy owi turyści przeczytali
menu? W większości przypadków w ciemno zamówili „danie dnia” czy „specjalność szefa kuchni”, która
okazała się zwykłą margheritą i muszą zapłacić krocie. Włosi to nie oszuści z
natury, ale ludzie jak wszyscy inni i jak wszędzie trzeba mieć się na
baczności.
4.
Odkrywaj, poznawaj, poczuj, nie zaliczaj
Ostatnio
oglądałam krótki filmik na Youtube (nazwy kanału nie wymienię) na temat Rzymu.
Konkluzja była taka, że nie warto było.
Rano stanie w kolejce do Koloseum (wracamy do punktu pierwszego – gdyby autorzy
poczytali gdzie można kupić bilety, nie musieliby stać w kolejce) i spacer po
Forum Romanum (ani słowa o sąsiednim Palatynie), po południu bohaterowie szli
„zaliczyć” Watykan. Dosłownie takie sformułowanie padło w nagraniu. No cóż,
jeśli jedziemy zaliczać, a nie poznawać to zawsze przebiegniemy przez miasto,
przeciskając się w tłumie i stwierdzimy, że nie było warto, bo nic tam nie ma.
Warto się zatrzymać i zobaczyć to, co warte poznania. Poznania, nie zaliczenia.
To zasadnicza różnica. Czasem warto odpuścić sobie miejsca „must see” i po prostu przespacerować się
uliczkami i poszukać swoich wyjątkowych miejsc, o których przewodniki nawet nie
wspominają. Taki był mój sposób na Palermo. Chcąc polubić się z miastem,
odpuściłam większość przewodnikowych atrakcji i skupiłam się na powolnym jego
poznawaniu. I to był strzał w dziesiątkę. Na
początku chciałam stamtąd uciec, a po ośmiu dniach wjeżdżałam z żalem i
łzami w oczach.
Ważne, żeby
odkrywać po swojemu. Nic nie irytuje mnie bardziej niż dobre rady typu
„Koniecznie idź/spróbuj/zobacz…”, „Musisz…”, „Nie możesz czegoś nie zobaczyć/spróbować…”. Zdradzę Wam pewien
sekret. Możecie nie spróbować proponowanych rzeczy czy odwiedzić proponowanych
miejsc. Wiem, że doradzające osoby nie chcą źle, ale nie każdy jest taki sam,
mamy inne zainteresowania czy upodobania kulinarne. Idźcie przed siebie i
odkrywajcie swoje miejsca na mapach włoskich miast, tych turystycznych i tych
kulinarnych. Odkrywajcie swoją Italię.
Mam nadzieję,
że skorzystacie z mojej krótkiej instrukcji obsługi. Każde miejsce, które
odwiedzamy warte jest nie zaliczenia, ale poznania i odkrycia w nim wyjątkowych
perełek. Jedźcie i poczujcie klimat, okrywajcie i smakujcie tak, jak lubicie
najbardziej.
Komentarze
Prześlij komentarz