Wspomnienie o Kampanii

 

Po każdej wyprawie do Włoch zwykłam pisać kilka słów o regionie, który odwiedziłam, o planach, które robię przed wyjazdem i jak udało mi się je zrealizować będąc na miejscu. Nie inaczej będzie tym razem. Zapraszam Was na krótki wstęp do dalszych postów o miastach, miasteczkach i wyspach Kampanii.




Do Neapolu miałam pojechać w poprzednie wakacje, ale wszyscy dobrze pamiętamy co działo się wtedy nie tylko we Włoszech, ale i na całym świecie. Ze względu na sytuację postanowiłam zmienić swoje plany i wyjazd do Kampanii przełożyłam na kolejne lato, licząc, że do tego czasu sytuacja się nieco ustabilizuje. W tym roku w spokoju zrealizowałam to co zamierzałam i dziś śmiało mogę powiedzieć, że nie żałuję swojej decyzji. Ta wyprawa zbiegła się w czasie ze zmianami i zawirowaniami w moim życiu prywatnym i bardzo cieszę się, że mogłam „przewietrzyć głowę” i przygotować się do nadchodzącej nowej przygody właśnie tam. Dlaczego wybrałam akurat ten region? Nie potrafię tego wyjaśnić, ale coś ciągnie mnie na południe Włoch i zdecydowanie lepiej się tam czuję niż na północy kraju. Nie ukrywam, że zachęcały mnie też skrajne opinie o stolicy regionu. Wielokrotnie czytałam, że Neapol to miasto, wobec którego nikt nie pozostanie obojętny, albo się je pokocha albo znienawidzi. Ale nieco wybiegam w przód, o Neapolu z pewnością jeszcze napiszę (i podejrzewam, że nie skończy się na jednym poście), podobnie jak o każdym z miejsc, które odwiedziłam.

Piazza del Plebiscito w Neapolu


Przygotowując się do wyjazdu starałam się nakreślić ogólny plan i stworzyć listę miejsc do odwiedzenia. Szybko zorientowałam się jednak, że dwa tygodnie mogą mi nie wystarczyć i muszę rozsądnie przekalkulować swoje możliwości czasowe i komunikacyjne. Pierwszym, z czego zrezygnowałam, było Wybrzeże Amalfi. Nie dlatego, że nie było godne mojej uwagi, wręcz przeciwnie. Uznałam tę część Kampanii za tak interesującą, że postanowiłam poświęcić jej jeden z kolejnych wyjazdów, żeby na spokojnie poznać co ma do zaoferowania. Tym razem postanowiłam skupić się na Neapolu, gdzie chciałam mieć bazę wypadową i miejscach, do których będę w stanie bez problemu, w krótkim czasie dotrzeć kiedy tylko najdzie mnie na to ochota. I tak zrodził się wstępny plan: minimum 4 dni na zwiedzanie Neapolu (choć wiedziałam doskonale, że to za mało), Pompeje i Herkulanum (nic nie poradzę, że uwielbiam wszystko co stare 😉 ) Capri, Procida, Caserta i Kapua lub Sorrento – w zależności od nastroju i rozwoju sytuacji 😉. Zawsze zostawiam sobie margines na ewentualną zmianę i jestem bardzo elastyczna. W końcu jadę tam na wakacje, chcę odpocząć, a nie sztywno trzymać się jakiejś listy, choćby była ona bardzo interesująca. Ostatnie dwa dni chciałam spędzić w Rzymie (nie mogę odmówić sobie wizyty w tym mieście, kiedy jestem już tak blisko), więc po drodze postanowiłam zrobić przystanek w Cassino i odwiedzić Polski Cmentarz Wojenny oraz klasztor na Monte Cassino. Z wymienionych miejscowości nie udało mi się dotrzeć tylko do Kapui, więc chyba coraz lepiej idzie mi planowanie 😉.


Pompeje


Herkulanum



Pałac i ogrody w Casercie


Luksusowe Capri


Sorrento


Kolorowa i urocza Procida


Jakie wrażenie zrobiła na mnie Kampania i jej mieszkańcy? Przyznam, że w odróżnieniu od innych włoskich regionów, które miałam okazję odwiedzić, Kampanii nie oglądałam zza okna pociągu, bo do większości miejsc można dotrzeć lokalną kolejką – Circumvesuviana, a chcąc odwiedzić Capri czy Procidę konieczne jest wejście na prom i podziwianie okolic od strony morza. Przyznam, że dla mnie było to ciekawe i dość nowe doświadczenie i zapewne głównie dlatego Kampania ma dla mnie kolor błękitny – jak krystaliczne morze i niemal zlewające się z nim niebo. Czym smakuje Kampania? Dla mnie to mieszanka różnorodnych smaków i aromatów, a wśród nich mozzarella di buffala i dojrzewające w słońcu pomidory, wiśnie (nie wiem ile kilogramów biscotti all’amarena zjadłam przemierzając tutejsze uliczki) i orzeźwiający Aperol Spritz. Tutejsza kuchnia to poezja, która zasługuje na osobny post, nie tylko na kilka słów, więc na pewno przedstawię Wam ją kiedyś bliżej i opowiem więcej. Jeśli chodzi o ludzi, którzy zamieszkują tę część Italii, to nie poznałam oczywiście wszystkich jej mieszkańców i na pewno nie można generalizować, ale jedno wiem na pewno – nigdzie nie spotkałam się z taką serdecznością jak tutaj i naprawdę żal mi było opuszczać Neapol. Z ogromną przyjemnością co rano chodziłam na kawę do baru w kamienicy, w której mieszkałam i ucinałam sobie pogawędki z jego stałymi bywalcami. Oczywiście nie neguję doświadczeń innych osób, ale z mojej perspektywy Neapol nie jest miejscem gdzie każdy tylko czeka, żeby okraść nieświadomego turystę. Oczywiście, jak w każdym mieście i tutaj są miejsca, gdzie nie poszłabym sama późnym wieczorem. Zawsze i wszędzie trzeba mieć oczy szeroko otwarte i nie można ufać wszystkim, ale też nie ma sensu podchodzić do każdej napotkanej osoby z nadmierną podejrzliwością. We wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek, a wtedy wakacje będą prawdziwą przyjemnością.





W kolejnych postach na pewno opowiem Wam więcej i pokażę Wam Kampanię swoimi oczami.  Już nie mogę doczekać się kiedy zabiorę Was w tę podróż i mam nadzieję, że licznie udacie się w nią razem ze mną 😊

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zorganizować tani wyjazd do Włoch?

Włochy okiem emigrantki - Marlena de Blasi

Jak nie odkrywać Włoch, czyli instrukcja obsługi Italii