Siena – miasto
w Toskanii, położone na wzgórzach Chianti. Jej historia sięga antyku, według
legendy, została założona przez Senia – wnuka Remusa, który schronił się na
tych terenach po śmierci ojca. Wiele lat miasto toczyło walki z Florencją, dziś także „rywalizują” o miano najpiękniejszego w całym
regionie. Moim zdaniem są zupełnie różne. O Florencji i tym jak mnie wciągnęła
i nie chciała wypuścić, pisałam już wcześniej. Teraz opowiem Wam trochę o
Sienie.

Jakie
skojarzenie pierwsze przychodzi na myśl, kiedy słyszymy słowo: Siena?
Oczywiście Palio. Ta tradycyjna gonitwa koni przyciąga do miasta tłumy widzów.
Wielbiciele filmów o przygodach Jamesa
Bonda mogli „uczestniczyć” w niej wraz ze swoim ulubionym bohaterem,
kiedy to w jednej ze scen w „Quantum of Solace”, James ściga swojego wroga po
dachach budynków stojących przy Piazza del Campo, na którym właśnie odbywa się Palio. Mieszkańcy
Sieny przeżywają każdą gonitwę, przygotowywaną na długo przed samym wydarzeniem
i z ogromną dbałością o każdy szczegół. Palio odbywa się dwa razy w roku – 2
lipca i 16 sierpnia i biorą w nim udział przedstawiciele poszczególnych
dzielnic (contrade). Głównymi bohaterami imprezy są konie, to one są
błogosławione przed wyścigiem, a wygrywa zwierzę, które pierwsze przetnie linie
mety… nawet bez dżokeja. Dla tych, które nie mogą już brać udziału w wyścigach,
w okolicy funkcjonuje specjalny „dom starców”.
 |
Budynki przy Piazza del Campo |
Jednak ja nie
wybrałam się do Sieny na podziwianie żadnej z tradycyjnych gonitw. Wpadam tutaj
tylko na krótką jednodniową wizytę, przez co zobaczyłam tylko część głównych
atrakcji. Teraz myślę, że lepiej byłoby zorganizować sobie dłuższy pobyt w
mieście, z noclegiem, żeby móc przejść się wieczorem ulicami, przysiąść na
Piazza del Campo i poczuć atmosferę Sieny, kiedy już wyjadą z niej tłumy
turystów. Jeśli jednak nie ma się takiej możliwości, wyrwanie się z Florencji i
spędzenie choćby jednego dnia w mieście, również jest dobrym pomysłem.
Zwiedzanie
rozpoczęłam od spaceru z dworca kolejowego, w kierunku bardziej turystycznej
części miasta. Jedynym miejscem, do jakiego kierowały mnie drogowskazy, była
Basilica di San Domenico. Bez trudu odnalazłam ją na swojej mapie i w tamtą
stronę postanowiłam iść dalej. Jednak, kiedy znalazłam się w pobliżu wysokiego
muru, coś podpowiedziało mi, żeby przejść na jego drugą stronę. Posłuchałam
tego tajemniczego chochlika i okazało się, że to był bardzo dobry pomysł.
Z tej strony spotkałam na swojej drodze
wiele osób, grup turystów i szybko dostrzegłam znak wskazujący drogę do Piazza
del Campo. Teraz byłam już na właściwej trasie.
 |
Spacer ulicami Sieny |
Piazza del
Campo, czyli główny plac w mieście ma oryginalny i niespotykany kształt.
Przypomina muszlę i jest lekko
spadzisty. Został tak zaprojektowany, aby wody deszczowe mogły łatwo spływać,
nie zalewając placu. Podobno nie wolno siadać na jego rozgrzanych płytkach, ale do dziś
zastanawiam się, czy to tylko pogłoski, czy też może tysiące turystów (i nie tylko)
świadomie łamią ten zakaz i to w dodatku grupowo 😉. Siedząc na placu, w jego dolnej części zobaczymy Ratusz, z
górującą nad nim Torre del Mangia. Po
florenckich wspinaczkach nie zdecydowałam się na oglądanie miasta z jej
szczytu. Ograniczyłam się tylko do wejścia na dziedziniec i zrobienia zdjęcia z
dołu. Po przeciwnej stronie placu znajduje się pierwsza miejska fontanna –
Fonte Gaia. Pokręciłam się chwilę po Piazza del Campo, ale kiedy ludzi zaczęło
przybywać, wyszłam jedną z bocznych uliczek i udałam się w kierunku Duomo di
Santa Maria Assunta (Katedry Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny). Świątynia
była rozbudowywana przez ponad 200 lat, miała być największa na świecie,
ale plany te zniweczyła epidemia dżumy,
która wybuchła w 1348 roku. Jak się domyślacie, budowy nie ukończono, a obecny
kształt katedry to jeden z jej etapów. Po ambitnych planach, dziś pozostały
podstawy masywnych kolumn oraz taras widokowy.


 |
Piazza del Campo |
 |
Ratusz miejski |
 |
Torre del Mangia - widok z dołu |
 |
Dziedziniec Ratusza |
 |
Fonte Gaia |
Fasadę katedry
zaprojektował Giovanni Pisano. Mieni się ona złotymi zdobieniami i przypomina
tę w Orvieto, choć niewątpliwie jest
bardziej okazała. Wnętrze także jest bardzo bogate, marmurowe posadzki, nad
którymi pracowało blisko 40 artystów, rzeźby autorstwa m.in. Michała Anioła i
Donatella, bogato zdobiona ambona, czy wreszcie Capella Piccolomini. Nie mogę
odmówić piękna sieneńskiej katedrze, ani kunsztu wykonania najdrobniejszych
nawet elementów, ale taka ilość dzieł, na tak niewielkiej powierzchni mnie
przytłacza, zbyt wiele rzeczy dosłownie „krzyczy” o moją uwagę. Zdecydowanie wolę wnętrza
bardziej skromne. Nie miałam w planach zwiedzania Muzeum Katedralnego ani
tarasu widokowego (nie wiem, czy był w tym dniu czynny, bo nie widziałam na nim
ludzi), a jedynie Baptysterium. Co ciekawe, w Sienie nie stoi
ono na jednym placu z katedrą i dzwonnicą, jak w Pizie czy Florencji, ale
wszystkie wydają się „wciśnięte” pomiędzy inne, gęsto stojące dookoła budynki.
Lekko przytłoczona i zmęczona potrzebowałam zastrzyku energii przed dalszym
zwiedzaniem. Szybka kawa z toskańskim ciasteczkiem w pobliskiej kawiarni i
mogłam ruszać dalej. Skręciłam w jedną z uliczek prowadzących do Baptysterium
św. Jana Chrzciciela, które przylega od zewnętrznej strony do tylnej części
katedry. W centrum znajduje się
oczywiście chrzcielnica, nad którą pracowali wielcy rzeźbiarze – Donatello
i Jacopo della Quercia, ściany ozdobione
są licznymi freskami.

 |
Katedra w Sienie - fasada |
 |
Bogate wnętrze katedry |
 |
Capella Piccolomini |
 |
Baptysterium |
Wyszłam na
zewnątrz, na wąską ulicę. Budynki stojące przy niej dawały schronienie od
palącego nieznośnie słońca, choć była już długa połowa września. Spokojnie
szłam dalej, żeby nie tracić więcej
energii niż to konieczne. W oddali zobaczyłam Bazylikę św. Dominika, do której
zmierzałam na samym początku. Skoro chciałam tam pójść wcześniej, to czemu nie
udać się tam teraz? Po drodze zajrzałam jeszcze do Sanktuarium świętej
Katarzyny ze Sieny. Ta zmarła zaledwie w wieku 33 lat święta urodziła się
właśnie w Sienie, a poświęcone jej sanktuarium mieści się częściowo w domu, w
którym mieszkała. Nie jest to okazały i bogaty kościół, jak tutejsza katedra i
gdybym szła przed siebie bez mapy, pewnie ominęłabym to miejsce.
 |
Bazylika św. Dominika |
 |
Zacienione uliczki - wytchnienie od palącego słońca |
 |
Sanktuarium św. Katarzyny |
Wreszcie
dotarłam do Bazyliki św. Dominika, ale najpierw postanowiłam obejść ją dookoła
i obejrzeć okolicę. Kiedy odeszłam kawałek od kościoła, moim oczom ukazała się
ta część miasta, z której właśnie przyszłam. Wyraźnie widziałam kopułę katedry
i strzelistą dzwonnicę, a po lewej stronie, górującą nad Piazza del Campo Torre
del Mangia. Jedna z najpiękniejszych włoskim panoram, jakie widziałam. Uroku
dodawała jej barwa budynków, oświetlanych przez ostre słońce. Pamiętacie
szkolne farby plakatowe, a wśród nich odcień siena palona? Po tym, co
zobaczyłam, wiem, że ta nazwa nie wzięła się znikąd 😉.
Mogłabym stać tam i patrzeć jak kolor domów zmienia się wraz z przemieszczaniem
się słońca na niebie, ale nie po to tam pojechałam. Wreszcie weszłam do
kościoła, w którym przechowywane są relikwie św. Katarzyny. Wnętrze ozdobione
jest licznymi freskami, na jednym z nich widnieje wizerunek świętej ze Sieny,
uznawany za najbardziej wiarygodny.


 |
Panorama Sieny - jedna z najpiękniejszych, jakie widziałam |
 |
Bazylika św. Dominika |
Miałam jeszcze
sporo czasu i chciałam sprawdzić, czy w tej części miasta znajdę coś ciekawego
do zobaczenia. Udałam się w przeciwnym kierunku niż ten, z którego przyszłam.
Zaskoczona odkryłam miejsce, którego nie znalazłam w swoim przewodniku, a
konkretnie Fortezza di Santa Barbara (Fortezza Medicea). Wygląda ono raczej jak
opuszczony fort i widać, że jest to miejsce spokojne, idealne na spacer. Dodatkowym
atutem są piękne widoki, które rozciągają się z każdego jego miejsca. Z jednej
strony panorama miasta, z drugiej –
zielone wzgórza Chianti. Po raz kolejny potwierdziło się, że czasem warto
zboczyć ze znanego szlaku i trafić do miejsca, które nie jest pełne turystów.
 |
Fortezza Medicea i rozpościerające się z niej piękne widoki |
Przespacerowałam
się jeszcze uliczkami Sieny, skusiłam się nawet na porcję lodów w lokalnej
lodziarni. Wymęczona upałem, z przyjemnością
spędziłam godzinę w pociągu, podziwiając
krajobrazy Toskanii. Siena trafiła w mój gust – jest to miasto z klimatem i
tradycjami. Tak jak napisałam na początku – dobrze zostać tu na dłużej, żeby
poczuć to, co Siena ma Wam do zaoferowania. Jeden dzień to za mało, na zobaczenie wszystkich godnych uwagi
miejsc, ale wystarczy, żeby zapoznać się z
miastem i bardzo szybko za nim zatęsknić.
 |
Ostatni spacer ulicami i Piazza del Campo z innej perspektywy |
 |
Piękne zielone wzgórza Chianti |
Komentarze
Prześlij komentarz