Spoleto to dobry pomysł, także w niedzielę


Spoleto to wytworne, piękne miasto o bogatej historii, sięgającej czasów starożytnych, położone w zielonej Umbrii. Dobre usytuowanie zapewniło mu wiodącą rolę w regionie – otoczone przez góry, u stóp mające żyzną  dolinę, w V w. p.n.e. zostało otoczone murem obronnym, a  pod rządami Rzymu rozrosło się poza jego granice, stając się Spoletium, czyli jedną z kolonii Via Flaminia, później pełniło funkcję stolicy, ustanowionej przez Longobardów. Dopiero po przejęciu władzy przez Papieża straciło swoją silną pozycję. Spacerując ulicami miasta, na każdym kroku odnajdziemy ślady jego historii. Spoleto to idealne miejsce dla wszystkich miłośników kultury – w drugiej połowie czerwca odbywa się tu festiwal muzyki, teatru i tańca. Noclegi w hotelach, na czas tego popularnego wydarzenia, rezerwowane są z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Jeśli nie możecie wybrać się tutaj w tym czasie, nie martwcie się, różnego rodzaju koncerty, wystawy i inne  imprezy kulturalne odbywają się tu przez cały rok.

Spoleto

Zanim dotarłam do Spoleto, napotkałam niemałe trudności z wydostaniem się z Perugii w niedzielny poranek. Pociąg odpadał – dworzec kolejowy był daleko, a komunikacja miejska w niedzielę nie jeździła o tak wczesnej porze, żeby odwieźć mnie na pierwszy poranny pociąg. Do Spoleto chciałam dostać się wcześniej, żeby spotkać się tam ze znajomymi, wypić poranne cappuccino i wyruszyć w okolice Terni, żeby zobaczyć Cascata delle Marmore. Skoro nie da się koleją, to może autobus? Pewnym krokiem podeszłam do informacji i po angielsku zaczęłam tłumaczyć siedzącej tam pani, na czym polega mój problem. Widziałam, coraz większe oczy tej kobiety i malujący się w nich strach. Wreszcie wydusiła z siebie, że nie mówi po angielsku. Na jej miejscu usiadł sympatyczny pan i gestem pokazał mi, że zna angielski i może mi pomóc. Czemu nie mógł mi tego po prostu powiedzieć? Szybko okazało się dlaczego. Z nowym zapałem zaczęłam tłumaczyć, że w niedzielę, wczesnym rankiem chcę wydostać się z Perugii do Spoleto i czy może kursuje wtedy jakiś autobus, który by mnie tam zawiózł. Mężczyzna słuchał uważnie mojej przemowy, uśmiechał się, a kiedy skończyłam mówić, stwierdził krótko: „Sunday no Spoleto” i obnażył zęby w szerokim uśmiechu. Jak by nie patrzeć, udzielił mi informacji i pomocy, a że nie takiej odpowiedzi się spodziewałam to tylko mój problem 😉. Nie martwcie się, z Perugii wydostałam się,  ale samochodem, czego wolałam wtedy uniknąć. Dobra rada – nie planujcie wczesnych wypadów z miasta w dzień wolny od pracy, jeśli jesteście  zdani tylko na transport publiczny.
Ostatecznie  ulicami Spoleto przespacerowałam się tego samego dnia, ale dopiero po południu i wróciłam na dokładniejsze zwiedzanie nazajutrz – już bez problemów. Pierwsze kroki skierowaliśmy do górującej nad miastem twierdzy – Rocca Albornoziana. Niespiesznie obeszliśmy ją dookoła, a ja postanowiłam zobaczyć ją wewnątrz następnego dnia. Z góry doskonale widać panoramę okolicy – leżące u podnóża wzgórza Spoleto, z doskonale widoczną dzwonnicą Katedry Santa Maria Assunta. Idąc alejką dookoła, z  drugiej strony, nie sposób przeoczyć ogromnego mostu, a właściwie akweduktu o dziewięciu łukach. To Ponte delle Torri, łączący twierdzę ze wzgórzem Monteluco, położonym po drugiej stronie wąwozu Tessino. Dawniej akwedukt dostarczał wodę do Rocca,  a także był drogą ucieczki. Niestety, po mającym miejsce miesiąc przed moją wycieczką do Umbrii trzęsieniu ziemi, wejście na most było niemożliwe. Może to nawet lepiej, bo cierpię na tak potworny lęk wysokości, że mogłoby to dla mnie źle skończyć. Już sam fakt, że stojąc stabilnie na betonowej ścieżce, nie widziałam dna wąwozu, przyprawiał mnie o zawroty głowy 😉.


Stary akwedukt



Widoki rozpościerające się z twierdzy


Doskonale pamiętam ten niedzielny spacer – upał nieco zelżał i przemierzaliśmy uliczki w zachodzącym powoli słońcu. Mimo późnej pory udało nam się znaleźć chwilkę na odpoczynek na Piazza del Mercato, przy stojącej na jego krańcu, bogato zdobionej fontannie Plac stanowi serce miasta – tu od dawna codziennie odbywa się targ, można też zajrzeć do sklepów czy wypić kawę w jednym z barów.
Następnego dnia, bez żadnych komplikacji, dotarłam do Spoleto pociągiem. Od razu skierowałam się do Rocca Albornoziana. Trafienie tam nie sprawia żadnego problemu, nawet jeśli nie ma się przy sobie mapy miasta – twierdza wznosi się w najwyższym jego punkcie, dosłownie góruje nad Spoleto i jest widoczna od razu po wyjściu z dworca kolejowego.  Została wzniesiona w XIV w. na rozkaz kardynała Albornoza, który miał za zadanie umocnienie na tych terenach władzy papieskiej. Później mury Rocca służyły Lukrecji i Cezarowi Borgiom jako luksusowy pałac, a do 1982 r. mieściło się tu więzienie o wzmocnionym nadzorze. Dziś jest udostępniona zwiedzającym. Napisałam, że twierdza położona jest w najwyższym punkcie miasta, ale nie obawiajcie się wspinaczki. Jeśli nie jesteście w stanie pokonać tej trasy pieszo, na samą górę dotrzecie ruchomymi schodami i windą. Bilet wstępu kosztuje 7,50 euro. Najpierw przeszłam przez piękny dziedziniec z krużgankami. Na ścianach zachowały się fragmenty dawnych malowideł, podobnie w salach Rocca, które przemierzałam z wielką przyjemnością. Nie tylko ze względu na ich interesującą historię i piękne widoki, jakie rozpościerały się przede mną z każdego okna, ale chłodne wiekowe mury były doskonałym schronieniem przed palącym słońcem.









Rocca Albornoziana i jej wnętrza

Jeszcze raz przespacerowałam się dookoła i powoli zeszłam w stronę Duomo di Spoleto. Katedra stoi na przestronnym placu, na który schodzi się po szerokich schodach, idealnie na wprost wejścia do kościoła. Świątynia uległa poważnym zniszczeniom podczas trzęsienia ziemi w  1997 r. Fasada ozdobiona jest ośmioma rozetami i łukowym portykiem. We wnętrzu kościoła znajdują się dobrze zachowane, pełne życia freski autorstwa Filippa Lippiego oraz Pinturicchia (kaplica Eroli). W jednej z kaplic znajdziecie rzeźby przedstawiające anioły, z których każdy dzierży w dłoniach jeden z symboli męki Chrystusa. Nie trudno dostrzec podobieństwo do tych stojących na Moście Świętego Anioła w Rzymie. Choć mnie te rzymskie wydają się znacznie piękniejsze. Jeśli kiedyś będziecie zwiedzać katedrę w Spoleto, patrzcie też pod nogi. Nie chodzi mi tutaj o bycie ostrożnym, ale o piękne posadzki. Może nie są tak okazałe, jak te w Sienie, ale na pewno warto poświęcić im trochę uwagi.




Duomo di Spoleto

Schody prowadzące na plac przed katedrą







Dobrze zachowane freski we wnętrzu katedry


Warto spojrzeć pod nogi...


... ale warto też spojrzeć w górę







Anioły dzierżące symbole męki Chrystusa



Zdaję sobie sprawę, że Spoleto to nie tylko Rocca Albornoziana, Duomo czy Ponte delle Torri. Pomimo tego, że do miasteczka wróciłam jeszcze raz, dwa lata po pierwszej wizycie, nadal nie widziałam Teatru Rzymskiego, Casa  Romana i wielu innych atrakcji. Stary akwedukt nadal był nieczynny, nie można było na niego wejść. Za to miałam okazję raz jeszcze przespacerować się ulicami Spoleto, odkryć wiele jego u krytych zakątków i zobaczyć je w późnojesiennej odsłonie, strojące się powoli na nadchodzące święta Bożego Narodzenia. W takim wydaniu prezentuje się równie pięknie i marzy mi się zobaczyć kiedyś tę okolicę wiosną. Mogę sobie tylko wyobrażać jak pięknie i zielono musi tam być, kiedy przyroda budzi się do życia po zimie.















Spoleto w przedświątecznej szacie


BONUS: Jeśli będziecie w okolicy i będziecie mieć do dyspozycji samochód, wybierzcie się do restauracji Belvedere (Frazione Monte Martano 23) Gwarantuję, że nie pożałujecie, bo karmią tam wyśmienicie 😊.





Komentarze

  1. Super zdjęcia. Niesamowite budowle. Dzięki W sandalach. Na pewno tu się pojawię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Cieszę sie, że się podoba. Polecam, naprawdę warto tu zawitać, chociaż na chwilę 😊

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak zorganizować tani wyjazd do Włoch?

Włochy okiem emigrantki - Marlena de Blasi

Jak nie odkrywać Włoch, czyli instrukcja obsługi Italii