Sycylijskie
Cefal
ù,
zwane Miastem Normanów, położone jest u stóp potężnej skały Rocca. Jak daleko
sięga historia miasteczka, chyba nie do końca wiadomo. Pewne jest to, że
świetność zyskało za panowania normańskiego władcy Rogera II. Jednak ruiny
świątyni Diany, jak i nazwa, pochodząca najprawdopodobniej od greckiego kefale
oznaczającego przylądek, pozwala twierdzić, że Cefalù ma długą i ciekawą
historię.
 |
Rocca
|
Na wypad
do Cefalù wybrałam może kiepski termin - 15 sierpnia to słynne Ferragosto. Początkowo
było to pogańskie święto, obchodzone z okazji zakończenia zbiorów, we wrześniu,
później przeniesione przez cesarza Augusta na sierpień noszący jego imię (nazwa
pochodzi z łacińskiego Feriae Augusti, czyli wakacje Augusta). Dziś zbiega się ono
z katolickim świętem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jest to dzień
wolny od pracy i wszyscy wykorzystują ten fakt i wyjeżdżają na krótki
odpoczynek poza miasto. Sprawdziłam, że pociągi na trasie Palermo-Cefalù
kursowały w tym dniu normalnie, więc plan na dzień świąteczny był gotowy. Już w
pociągu przekonałam się, o co chodzi z tym świętowaniem. Już w pociągu było tak
gęsto, że ciężko wcisnąć choćby szpilkę. Całe rodziny, grupy młodzieży, a także
turyści – pełen pociąg ludzi, parasoli i niezbędnego na plaży ekwipunku.
Większość z nich wysiadła ze mną na stacji w Cefalù i cała grupa od razu
pomaszerowała w kierunku plaży. Pomyślałam sobie wtedy, że pójdę za nimi, może
wtedy łatwiej zorientuję się co dokąd pójść dalej.

 |
Tłumy na plaży - Ferragosto
|
Pierwszym
co przykuło mój wzrok, oprócz tłumu na plaży, było morze w kolorze
turkusowo-granatowym. Kiedy odwróciłam się w prawo, od razu wiedziałam, że
przyjście tu było dobrym pomysłem. Ponad rozłożonymi parasolami zobaczyłam
starą część miasta, z dwiema katedralnymi wieżami i górującą ponad wszystkim
Rocca. Nie pchałam się pomiędzy plażowiczów, ale postanowiłam przespacerować
się wzdłuż nadmorskiego deptaka. Obiecałam sobie, że po zwiedzaniu przejdę się
wzdłuż plaży i zamoczę chociaż stopy w morskiej wodzie.
Wchodząc
do zabytkowego Cefalù od tej strony, pierwszą atrakcją jest Lavatoio Medevale,
czyli średniowieczna pralnia. Podobno dość trudno ją odnaleźć, ale tłumy
turystów nie miały z tym problemu 😉. Pralnia daje schronienie od upałów, nie
tylko ze względu na panujący tu cień, ale także dzięki przyjemnie chłodnej wodzie,
która przepływa przez obiekt. Lodowata woda to niewielka rzeczka Cefalino,
schodząca z gór i przepływająca pod murami miasta. Według legendy powstała ona
z łez nimf płaczących po utracie swoich kochanków (na Sycylii od legend pełnych
miłosnych historii i dramatów, po prostu nie da się uciec 😊). Na
szczycie schodów prowadzących do pralni wisi tablica z 1655 roku, na której
wyryto słowa Vincenzo Auria: „Tu płynie Cefalino, zdrowsza niż jakakolwiek inna rzeka,
czystsza niż srebro, zimniejsza niż śnieg”. Jeśli mogę Wam coś doradzić,
uważajcie schodząc po schodach, nie są co prawda strome, ale mokre i łatwo się na
nich poślizgnąć.




 |
Średniowieczna pralnia - to tu wypływa Cefalino
|
Uliczka, przy której znajduje się
pralnia, prowadzi dalej do starego portu. Zanim jednak do niego wejdziemy,
warto zerknąć na morze i drugi kraniec miasta przez Porta Pescara – jedyną zachowaną
bramę w dawnych murach miejskich. W samym porcie polecam przejść przez jedno z wielu
przejść w murze, po drugiej stronie znajdują się szerokie ścieżki, z których można
wejść na masywne skały, lub po prostu zostać i obserwować rozbijające się o nie
morskie fale. W tej części miasta można zobaczyć też wiele dobrze zachowanych elementów
dawnej fortyfikacji Cefalù – Mury Megalityczne, czy Bastion Capo
Marchiafava.
 |
Porta Pescara
|
 |
Po drugiej stronie muru też można spacerować
|
 |
Bastione Capo Marchiafava
|
 |
Pozostałości murów miejskich
|
Błądząc
dalej wśród uliczek, dopiero po chwili zorientowałam się, że ucichł gwar, który
dało się słyszeć w bardziej popularnych punktach miasta. To był dla mnie
sygnał, żeby zawrócić, bo na pewno oddaliłam się od jego zabytkowej części.
Zawróciłam i dosłownie po chwili byłam już na Piazza del Duomo, pełnego
restauracji, barów i kawiarni, te z kolei wypełnione były zmęczonymi
zwiedzaniem i głodnymi gośćmi. Przecięłam plac, pełen apetycznych zapachów i
skierowałam się do tutejszej katedry. Pokonałam schody przed bramą i pełna
ekscytacji weszłam do środka. Niestety piękną mozaikę z Chrystusem
Pantokratorem musiałam obejrzeć, stojąc w przedsionku, bo akurat trwała msza.
Kto by się tego spodziewał w święto 😉. Duomo di Cefalù została ufundowana przez
Normańskiego króla Rogera II, który uratował się od sztormu i bezpiecznie dobił
do tutejszego brzegu. W podziękowaniu za ocalenie życia wybudował katedrę.
Świątynia jest połączeniem wielu stylów architektonicznych, ale w tamtej chwili
nie było mi dane sprawdzić. Postanowiłam szybko wyjść, żeby zbadać inne zakątki
miasteczka i do kościoła w drodze powrotnej. Może msza już się skończy i będę mogła
obejrzeć tę perełkę dokładniej.
 |
Duomo di Cefalu
|
 |
Wnętrze katedry - niestety tylko tyle udało mi się zobaczyć |
Pokręciłam
się chwilę po ulicach, pod wiszącym między domami praniem - Włosi nie mają
problemu z wywieszaniem wypranej bielizny w dzień świąteczny 😉. Bardzo chciałam
znaleźć jakieś miejsce, o którym nie pisał przewodnik. Zaciekawił mnie drogowskaz
prowadzący do Świątyni Diany. Dobrze wiecie, że lubię wszelkie pozostałości po
czasach antycznych, więc podążyłam za strzałką. Droga kierowała mnie coraz
bardziej pod górę i wszystko wskazywało na to, że ruiny świątyni znajdują się
na wiszącej nad miastem Rocca. Im dalej szłam, tym mniej ludzi spotykałam na
swojej drodze. Chętnie uciekłam od tłumów, ale zaczynałam czuć się nieswojo no
i nie wiedziałam jak trasa będzie wyglądać dalej i czy dam radę w letnim
obuwiu. Chociaż miałam ochotę obejrzeć okolicę z góry, zawróciłam. Po raz
kolejny zwyciężył zdrowy rozsądek i (trochę wstyd się przyznać) strach. Minęło
już sporo czasu, więc liczyłam, że teraz uda mi się wejść do Katedry i spędzić w
niej trochę więcej czasu. Niestety, po mszy zamknięta była nawet brama. Przyznam,
że byłam bardzo niepocieszona, bardzo chciałam zobaczyć to miejsce, przyjrzeć się
dokładnie pięknej mozaice nad ołtarzem. Najwyraźniej nie tym razem ☹.










 |
Warto zgubić się w uliczkach miasteczka |
 |
Rocca z bliska
|
 |
Chiesa di Santo Stefano Protomartire
|
Nie
pozostało mi nić innego, jak tylko spełnić obietnicę daną samej sobie tuż po
przyjeździe. Zeszłam jednym z wejść na plażę i spacerowałam nią, zanurzając
nogi w przyjemnie letniej morskiej wodzie. Nie wiem, kiedy oddaliłam się
znacznie od starego portu, ale ponieważ miałam sporo czasu do pociągu powrotnego,
postanowiłam wrócić tą samą drogą i popatrzeć jeszcze na Cefalù z tej
perspektywy. Uwierzcie, że jest to widok, który zapada w pamięć na długo i
żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać go takim, jak wygląda naprawdę.
 |
Widok na starą część miasta
|
Chociaż z
powodu święta nie udało mi się zobaczyć w Cefalù zbyt wiele, a w zasadzie nie zobaczyłam
wielu z jego głównych atrakcji, to czas spędzony tutaj wystarczył, żeby stwierdzić,
że słusznie jest ono uważane za jedno z najpiękniejszych włoskich miast. Nieco
tajemnicze, chronione przez morze z jednej strony i przez potężną skałę Rocca z
drugiej, pozwala powoli odkrywać swoje skarby i poznawać historię. Na pewno
nikogo nie pozostawi obojętnym, bo nie sposób nie dostrzec jego uroku.
wspaniała relacja, gratuluje !
OdpowiedzUsuńCudowna opowieść z pięknego dnia! Do Cefalu' wróć koniecznie jeszcze w zwykły dzień, gdy będzie otwarte cudowne malutkie Muzeum Mandralisca, a w nim obraz (a nawet dwa obrazy) wspaniałego Antonello da Messina - w tym portret uśmiechniętego marynarza :) Jakieś polonicum też się znajdzie! Dziękuję za piękny blog!
OdpowiedzUsuń