Perugia - trudna miłość

Jak już wspominałam wcześniej, pisząc o Umbrii moja relacja z Perugią nie zaczęła się dobrze – wybrakowana mapa (okazało się, że miałam dwie, ale oczywiście musiałam spojrzeć, na tę niewłaściwą), ludzie niezbyt chętni do pomocy i przejażdżka z nieznajomym. Kiedy myślałam, że wyczerpałam już dzienny limit niefortunnych zdarzeń, okazało się, że coś takiego nie istnieje – na koniec dnia udało mi się jeszcze zatrzasnąć w łazience. Na szczęście z odsieczą przyszedł mi dzielny i przemiły Andrea z recepcji i moi hostelowi współlokatorzy – wieloosobowe pokoje koedukacyjne nie są wcale takie złe 😉 . Na koniec nie mogłam spać przez pół nocy, bo w barze obok trwała w najlepsze impreza z niemieckimi hitami ludowymi. Miałam wybór – albo zamknę okno i się uduszę, albo umrę słuchając jodłowania. Piazza IV Novembre z Fontanną Maggiore Następnego dnia postanowiłam zostać w Perugii i dać szansę miastu – przecież nie mogło być złe skoro było takie piękne. Musiałyśmy się...