|
Bazylika św. Franciszka. W tle widok na dolinę |
Podczas swojej
pierwszej solowej, włoskiej wyprawy, podczas której moją bazą wypadową była
Perugia, postanowiłam przemieszczać się pomiędzy miastami pociągiem. W Umbrii
nie jest to łatwy sposób na zwiedzanie, gdyż tory kolejowe biegną doliną, a większe
i mniejsze miejscowości usytuowane są wyżej, na górskich zboczach. Po
zapoznaniu i zaprzyjaźnieniu się ze stolicą
regionu zdecydowałam, że wybiorę się do położonego najbliżej Asyżu - miasta
znanego głównie dzięki pochodzącemu stamtąd świętemu Franciszkowi i przyciągającego
pielgrzymów, także z Polski. Podróż pociągiem z Perugii do Asyżu trwa około 20
minut, wiec nie zdążycie się znużyć jazdą. Bezpośrednio z dworca jeździ autobus, który dowiezie Was do
wszystkich głównych atrakcji w mieście. Bilet można kupić u kierowcy lub w
kiosku, na stacji. Chcąc kupić u kierowcy lepiej mieć drobne, ja oczywiście nie
miałam i zaczęło się nerwowe bieganie po dworcu w poszukiwaniu kiosku.
Pogodziłam się nawet z tym, że będę musiała poczekać na następny autobus, wiec
bez pośpiechu kupiłam bilet i wyszłam na przystanek przed budynkiem, na którym
ciągle czekał na mnie środek lokomocji, z cierpliwym kierowcą bez drobnych i
równie spokojnymi pasażerami 😉. W moim przewodniku radzili, żeby zwiedzanie
Asyżu rozpocząć od zachwycającej Bazyliki Świętego Franciszka. Skoro tak… z
premedytacją nie wysiałam z większością współtowarzyszy wyprawy na tym przystanku, ale pojechałam dalej, Świętą
Klarę też ominęłam i postanowiłam wysiąść na samym końcu trasy, mówiąc po
łódzku, na krańcówce 😉. Stwierdziłam, że spacer uliczkami miasta
będzie bardziej urokliwym sposobem na dostanie się do wszystkich miejsc, które będąc tu, koniecznie
trzeba zobaczyć.
|
Katedra św. Rufina z zewnątrz... |
|
... i w środku |
I tak właśnie
zaczęłam spacer po Asyżu, spokojnie, bez przepychania się – większość turystów
była w bazylikach. Mogłam dosłownie rozkoszować się ciszą, co jakiś czas
mijając mieszkańców miasta i odpowiadając na ich sympatyczne powitania 😊.
I tym sposobem, bardzo szybko znalazłam się przed Katedrą św. Rufina. Nie
byłabym sobą, gdybym oglądała go tylko z zewnątrz, musiałam choćby na moment,
zajrzeć do środka. Przy wejściu powitały mnie kamienne postaci Świętego
Franciszka i Świętej Klary, ale najciekawsza rzecz ukryta była za drzwiami w
bocznej nawie – tam znalazłam mini wystawę obrazów, nie pamiętam czyjego autorstwa,
przedstawiających Papieża Jana Pawła II, w różnych momentach jego życia, znane
mi już wcześniej z fotografii. Czasem warto zboczyć z utartego szlaku i
zobaczyć coś więcej niż tylko kolejne punkty „must see”. Następnym punktem na mojej liście była Bazylika
Świętej Klary, aby tam dojść, musiałam pospacerować trochę po wąskimi
ulicami, co było mi na rękę, bo musiałam też poszukać czegoś do jedzenia
(niezbyt rozsądnie wyruszyłam w drogę bez śniadania). We wnętrzu Bazyliki spędziłam
sporo czasu - zdjęcia nie mam, nie miałam stuprocentowej pewności
czy można fotografować bazylikę, a jak wspomniałam wcześniej, poważnie traktuję
wszelkie zakazy. Pamiętam, że zrobiło na mnie wrażenie, ale wszystko jest
kwestią gustu i najlepiej zobaczyć to na własne oczy i sprawdzić, czy nam się spodoba, czy nie.
Chciałam nawet podejść do grobu Świętej Klary, ale zniechęciła mnie długa
kolejka oczekujących pielgrzymów. Na placu przed kościołem było dość spokojnie,
nieliczne grupy turystów odpoczywały przed dalszym zwiedzaniem, gołębie pluskały się w fontannie,
a na wprost dumnie prezentowała się górująca nad miastem Rocca Maggiore. Powoli
zaczęłam kierować się pod górkę, żeby w końcu zobaczyć to, od czego
teoretycznie powinnam zacząć – Bazylikę Świętego Franciszka. Idąc niespiesznie
ulicami Asyżu, zastanawiałam się, jak to możliwe, że prawie nie widać tu turystów.
Dotychczas Rzym przyzwyczaił mnie do tego, że w pobliżu głównych atrakcji się
nie idzie, ale przesuwa w żółwim tempie. Tutaj było inaczej, pomimo
popularności miasteczka, głównie wśród pielgrzymów, miałam wrażenie, że nawet
na głównym placu jest dość pusto i spokojnie. Dzięki temu można w swoim tempie
poruszać się wąskimi uliczkami i podziwiać ukryte zakątki lub widoki na dolinę.
Na świętego Franciszka można się tu natknąć dosłownie na każdym kroku -spogląda z niewielkich „kafelków, przedstawiających sceny z jego
życia, umieszczonych na ścianach mijanych budynków.
|
urokliwe uliczki Asyżu, w tle Bazylika św. Klary |
|
Wejście do Bazyliki św. Klary |
|
Widok z placu przed Bazyliką |
|
Na każdym kroku spotykałam świętego Franciszka ;) |
Bazylika
Świętego Franciszka z zewnątrz robi
wrażenie skromnego kościoła. Żeby dostać się do środka trzeba przejść przez
rozległy, lekko pochyły plac. Kiedy już
dotrzemy na jego przeciwległy kraniec, czy to środkiem, czy pod
arakadami po prawej stronie, znajdziemy się przed wejściem do dolnego kościoła.
Po wejściu w oczy uderza piękno i… bogactwo, czyli ostatnia rzecz, z jaką
skojarzyłabym świętego patrona tej bazyliki. Postanowiłam uwiecznić to na
zdjęciu, ale ledwo podniosłam aparat, usłyszałam stanowcze: NO FOTO! Grzecznie
opuściłam sprzęt i pokornie przeprosiłam, więcej nie będę. Przeszłam przez
dolną część świątyni, zaglądając w każdy
jej zakamarek i żałując, że nie mogę tego uwiecznić. Żeby dostać się do górnego
kościoła trzeba wyjść na zewnątrz i
przejść przez arkadowy dziedziniec, a następnie wspiąć się po schodach. Ta
część bazyliki jest ozdobiona jeszcze bardziej bogato. Trudno. Rozejrzałam się
czy w pobliżu nie stoi żaden umundurowany pan pilnujący porządku, wyjęłam
aparat i… pstryk. Ha! Będę miała chociaż
jedno zdjęcie. Dopiero po jakimś czasie zorientuję się, że coś poszło
nie tak i jedna, jedyna fotografia
z tego wyjątkowego miejsca po prostu,
nie wyszła. Dzięki święty Franciszku 😉. Utwierdziłam się w przekonaniu, że
traktowanie poważnie wszelkich zakazów nie jest takie głupie.
Oczywiście w
środku bazyliki jest miejsce pamięci poświęcone temu wyjątkowemu świętemu i
jego grób. Odwiedziłam obydwa te miejsca. Grób jest wyjątkowo skromny i
spokojny. W izbie, w której zgromadzono pamiątki po świętym, można oglądać
należące do niego habity i przedmioty codziennego użytku. Wszystko to, wyjątkowo
skromne, kontrastuje z wnętrzem kościoła. Powiem szczerze, że uderzyło mnie to,
że właśnie temu świętemu, który przez całe swoje życie nawoływał do skromności
i sam żył zgodnie z tą zasadą, ludzie postawili kościół bijący po oczach
bogactwem. Zastanawiałam się nawet, co powiedziałby święty Franciszek, gdyby nagle
wszedł do bazyliki i zobaczył ją w pełnej krasie. Chyba nie byłby zadowolony. Z
tą myślą wyszłam na zewnątrz, prosto w palące słońce, minęłam zielony plac z
krzewami układającymi się w napis PAX i zastanawiałam się co zobaczyć w
następnej kolejności. Nagle zobaczyłam na murze napis: Bosco San Francesco.
Może mały spacer po lesie? W tym upale to wydawało się być najrozsądniejszym
rozwiązaniem. Przeszłam na drugą stronę betonowego płotu i znalazłam się w
kasie. Okazało się, że wejście jest biletowane, bilet kosztuje 5 euro, a dochód
zasila fundacje FAI – Fondo Ambiente Italiano. Działalność tej instytucji nie
była mi obca, zetknęłam się z nią już wcześniej, wiec chętnie zapłaciłam za
wejście, wzięłam mapę i ruszyłam ochoczo leśnymi ścieżkami. Jak wspominałam
wcześniej, miasteczka Umbrii położone są na górskich zboczach więc i ten spacer
nie przypominałby niczym zwykłej przechadzki, a raczej zejście z górskiego szlaku. Niestety, na nogach miałam
sandały i wolałam nie ryzykować skręcenia nogi w kostce, z bólem serca wróciłam
do wejścia i po chwili znalazłam się znów na placu przed bazyliką.
|
Dziedziniec, przez który trzeba przejść chcąc dostać się z dolnego kościoła do jego górnej części |
|
Plac prowadzący do dolnej Bazyliki
|
Przypomniałam sobie, że kiedy wyszłam od świętej Klary, w oczy rzuciła mi się
górująca nad miastem Rocca Maggiore, i już wiedziałam, dokąd teraz pójdę. Pod
górę wiodła asfaltowa droga, wiec nie było ryzyka, że w moim nieprzystosowanym
do górskich wędrówek obuwiu zrobię sobie krzywdę. Z dołu twierdza nie wyglądała
na tak rozległą, jak okazała się z bliska. Nie zdecydowałam się na wejście do
środka, jak się później okazało, bardzo dobrze, bo ponoć korytarze w Rocca są
bardzo wąskie i osoba z klaustrofobią (jak ja) mogłaby mieć problem.
Po prostu usiadłam na ławce i podziwiałam widok na Asyż, a uwierzcie mi, był to widok
imponujący. Z góry ta część miasta wydawała się taka niewielka, a dwa
najważniejsze, położone na jej krańcach kościoły w ogóle nie wyglądały na tak
ogromne, jak były w rzeczywistości. Powoli zaczęłam schodzić w dół, chciałam
jeszcze zobaczyć ruiny amfiteatru, ale nie mogłam znaleźć ścieżki, która by
mnie do niego doprowadziła. Kiedy zobaczyłam tablicę z przekreślonym napisem:
ASSISI uznałam, że najrozsądniej będzie wrócić 😉. Świetnie się złożyło, bo akurat podjechał
autobus, który odwiózł mnie na dworzec,
a stamtąd wróciłam już prosto do Perugii, zostawiając sobie drugą część Asyżu
wraz z kościołem Santa Maria degli Angeli, na następną wizytę.
|
Niewielka część ogromnej Rocca Maggiore |
|
Widok spod twierdzy, w oddali - Bazylika św. Klary |
|
Widok na dolinę ponad dachami miasta |
Komentarze
Prześlij komentarz