Umierające miasteczko - Civita di Bagnoregio


Od bardzo dawna, nawet nie pamiętam już od kiedy, chciałam na własne oczy zobaczyć Civita di Bagnoregio – miasto, które umiera. Chyba właśnie to było jednym z głównych powodów, dla których zdecydowałam się odwiedzić tę część Włoch. I chociaż pierwotne plany trzeba było nieco zmodyfikować i znacznie skrócić cały wyjazd, ten punkt został jako: muszę  zobaczyć, koniecznie. Skoro to umierające miasto, to trzeba się spieszyć 😉. To wyjątkowe miasteczko, położone jest na tufowej skale, która podlega ciągłej erozji prowadzącej do  osuwania się podłoża.  Dodajmy do tego występujące we Włoszech (dość często w ostatnim czasie) trzęsienia ziemi i już wiadomo dlaczego Civita di Bagnoregio nazywana jest umierającym miastem.

Dla tego widoku i tego co kryje się w środku, warto było "tłuc się" pociągiem i autobusem


Długo szukałam informacji jak w ogóle dostać się z Rzymu do tego fascynującego miasteczka. Wszędzie widziałam tylko porady: „Samochodem”, „Bez samochodu nie dasz rady” i tym podobne. Jak to nie da rady? Na pewno jest jakiś sposób, przecież nie wszyscy podróżują po Italii samochodem. Najlepiej zapytać pomocnego „wujka Google” – jak on nie wie, to naprawdę się nie da 😉. Znalazłam dwa sposoby: pociągiem do Viterbo, z przesiadką w Orte, dalej autobusem Cotral do Bagnoregio. Alternatywna trasa: pociągiem bezpośrednim do Orvieto (to ten sam pociąg 😉) i dalej tak samo. Ostatecznie wybrałam drogę przez Viterbo – liczyłam na zwiedzenie dodatkowego, interesującego miejsca, a w Orvieto już byłam. Szczerze radzę, druga opcja jest zdecydowanie lepsza. Kompletnie nie znałam miasta, znalazłam pierwszy przystanek, z którego odjeżdżał mój autobus, tam wyczekałam się ponad godzinę, bo nie wiedziałam jak daleko mam do głównych atrakcji. Nie miałam pojęcia, że jeden z przystanków znajduje się blisko dworca i musiałam zadowolić się oglądaniem Viterbo przez szybę autobusu. W ten sposób zdecydowałam, że w powrotną stronę wybiorę się przez Umbrię.
Kiedy dojeżdża się autobusem do celu, czyli do Bagnoregio, tuż przed wjazdem do miasteczka można dostrzec majaczące między drzewami Civita. Już ten widok robi niesamowite wrażenie. Ja miałam „ciarki” na plecach i najchętniej wysiadłabym z autobusu i pobiegła tam od razu. Jakby 2 kilometry spaceru, które mnie czekały, nie były wystarczające 😉.



2 km spaceru przez Bagnoregio to przyjemność. Miasto jest urokliwe.



Dojście do celu nie  sprawia większego problemu – trasa jest dobrze oznaczona i przy okazji można przejść się ulicami równie pięknego i urokliwego Bagnoregio. Jeśli ktoś z Was wybierałby się tam jednak samochodem, bez żadnego problemu zostawicie go na jednym z wielu parkingów. Ale wróćmy do tematu. Po raz pierwszy Civita ukazała się moim oczom gdy stałam na tarasie widokowym. Jest to widok, który ciężko mi opisać, a jeszcze trudniej zapomnieć. Ale nie przecież nie jechałam tam tyle czasu, żeby podziwiać miasteczko  z daleka, więc udałam się dalej zgodnie ze znakiem wskazującym kierunek marszu. Przed ostatnim podejściem pod górę należy kupić bilet wstępu. Tak, dobrze widzicie, wejście do Civita jest płatne i kosztuje 5 euro. Jedyna droga prowadząca do bramy wejściowej to dość wąski most, a w zasadzie kładka dla pieszych, nad przepaścią. Po drodze można podziwiać piękne widoki, ale przyznam się, że mam tak potworny lęk wysokości, a dodatkowo wiał tak silny wiatr, że zamiast podziwiać widoki, dosłownie wbiegłam szybko na  górę, w obawie, że silniejszy podmuch zmiecie mnie z mostu i spadnę prosto w przepaść 😉. Chyba musiałaby przejść tamtędy trąba powietrzna, żeby tak mogło się stać, ale strach wyłącza logiczne myślenie 😉. Po przejściu przez bramę stwierdziłam, że w środku miasteczko jest równie piękne jak z daleka i wcale nie wygląda na umierające - głównie dzięki turystom, którzy podobnie jak ja  pragnęli zobaczyć ten prawdziwy cud zanim zniknie z mapy Włoch, główny plac tętnił życiem. Eksplorując miasteczko dosłownie wskakiwałam w każdą uliczkę, oglądałam każdy zaułek ozdobiony pięknymi donicami pełnymi kwiatów. Centralnym punktem Civita jest niewielki plac. Znajdziecie tam muzeum, kościół i kilka niewielkich knajpek, w których można usiąść nie tylko po to, żeby się posilić, ale można po prostu posiedzieć przy lampce wina lub filiżance pysznej kawy i po prostu cieszyć się chwilą.


Ostatnie metry trzeba pokonać idąc taką kładką.



Główny Plac w miasteczku, pełen turystów. Na zdjęciu udało mi się uchwycić tylko część z nich ;)













Przepiękne uliczki, detale i kwiatowe ozdoby.




Jak widać na wszystkich zdjęciach czy pocztówkach, Civita di Bagnoregio nie jest olbrzymią metropolią, ale maleńkim miasteczkiem na szczycie wzgórza. Nie trzeba wiele czasu, aby poznać każdy jego zakamarek, ale na pewno warto zatrzymać się tutaj na dłuższą chwilę, żeby poczuć jego wyjątkową atmosferę, klimat i czar. Niestety rozkład jazdy komunikacji, na którą byłam zdana uniemożliwił mi spędzenie choćby kilku minut w tym wyjątkowym miejscu. Zeszłam kładką w dół, wiatr ustał, więc mogłam zatrzymać się na chwilę i podziwiać wzgórza  dookoła przepaści. Rzuciłąm ostatnie spojrzenie na Civita i popędziłam ulicami Bagnoregio na autobus do Orvieto, w mojej ukochanej Umbrii. I jeszcze na sam koniec przydarzyła mi się taka miła historia. Na placu było kilka przystanków, ale na żadnym nie widziałam interesującego mnie rozkładu jazdy. Postanowiłam zapytać pana obsługującego kolejkę turystów. Pan po angielsku nie mówił, więc zaryzykowałam po włosku, który chyba jednak był kiepski, bo ów uprzejmy jegomość porzucił klientów i zaprowadził mnie do sąsiedniego sklepiku z pamiątkami. Wyszła stamtąd przemiła pani, która również po angielsku nie mówiła ani słowa, więc razem zaprowadzili mnie do sympatycznego sprzedawcy w tymże sklepiku. On na szczęście  wiedział gdzie  jest przystanek i jak mi to wytłumaczyć, ale na wszelki wypadek cała trójka wyszła ze mną, żeby mi go pokazać. Gdybym jednak miała się zgubić pokonując te kilkadziesiąt metrów. Jak można nie kochać Włochów? Nie da się!



W drodze powrotnej odważyłam się spojrzeć na okolicę ;)


Wnioski? Nie dajcie sobie wmówić, że czegoś nie da się zrobić. Jak się bardzo chce to można 😉. Nawet dojechać do Civita di Bagnoregio transportem publicznym, choć to niełatwe zadanie. I chociaż nie pozwoliło mi to cieszyć się pięknem tego  miejsca tyle ile bym chciała to nie żałuję swojej decyzji – zrealizowałam jedno ze swoich małych-wielkich marzeń i udowodniłam, przede wszystkim sobie, że naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych.
Praktyczne rady? Po pierwsze, sandały średnio sprawdzają się przy zwiedzaniu Civita di Bagnoregio, w zasadzie wcale. Polecam obuwie stabilizujące stopę. Po drugie bilet na autobus lepiej kupić w kasie, zapłacicie wtedy 2,20 Euro (kupiłam w kasie w Viterbo), za bilet kupiony u kierowcy zapłaciłam 7 euro (do Orvieto). Można kupić od razu w obie strony. Po trzecie, Cotralbus w Orvieto zatrzymuje się z drugiej strony dworca i nie trzeba daleko szukać przystanku, w połączeniu z bezpośrednim pociągiem jest to na pewno wygodniejsza i mniej stresująca opcja podróży. Teraz wiecie już chyba wszystko i mam nadzieję, że przekonałam Was do odwiedzenia tego wyjątkowego miejsca na mapie Italii.



Ostatnie spojrzenie na  Civita di Bagnoregio i mogłam na  chwilę wybrać się do ukochanej Umbrii.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zorganizować tani wyjazd do Włoch?

"Rzymskie wakacje", czyli Wieczne Miasto śladami księżniczki Anny

Włochy okiem emigrantki - Marlena de Blasi